Socrates Comenius w Austrii [10-18 marca 2007]
Co przeciętny Polak wie o Austrii? Niewątpliwie kojarzy mu się z górami i jazdą na nartach z tysiącem małych, cudownych wioseczek ulokowanych pomiędzy wzgórzami. My mieliśmy okazję dowiedzieć się o tym kraju trochę więcej. Mogliśmy poznać prawdziwych Austriaków, obserwować jak spędzają dzień, jak goszczą obcokrajowców i czy chłód przypisywany zarówno Austriakom, jak i Niemcom jest w gruncie rzeczy jedynie stereotypem. I faktycznie nim jest.
Tym razem to Austriacy z miejscowości Lambach byli gospodarzami spotkania w ramach realizacji programu Socrates Comenius. Kiedy u nas zaczynała się wiosna – choć było to zaskoczeniem dla wszystkich, w Austrii królowała zima. Postanowiliśmy jednak nie narzekać, bo cóż mieli powiedzieć Hiszpanie, którzy przybyli ze znacznie bardziej ciepłego zakątka Europy. Jedynie Szwedzi wydawali się usatysfakcjonowani pogodą;).
Austria była jednym z ostatnich przystanków naszego Socratesa. W następnym semestrze czeka nas jeszcze spotkanie w Szwecji. Natomiast wiosną przyszłego roku zawitają do nas wszystkie współpracujące ze sobą szkoły i po trzech latach zakończymy projekt – nasza szkoła jest bowiem koordynatorem tych działań.
W Austrii – jak widzicie na załączonych zdjęciach było super. Szkoła, która nas gościła to Realgymnasium der Benediktiner i jest szkołą dość konserwatywną, przekazującą wiedzę w duchu chrześcijańskich wartości. Mieści się ona w budynku dawnego klasztoru benedyktynów, w którym do dzisiaj można podziwiać piękne XVI-wieczne freski.
W Austrii, jak na każdym międzynarodowym spotkaniu, zajmowaliśmy się rozwiązywaniem zadań w międzynarodowych grupach. Trzeba było nieźle pogłówkować, żeby dogadać się z ludźmi z różnych krańców Europy. Wiele było z tego satysfakcji, a czasem także gromkiego śmiechu.
Każda szkoła przedstawiła swój kraj, ale przede wszystkim zaprezentowali nam się Austriacy. Musieliśmy także zdać relację z dotychczasowych działań i podjąć decyzje dotyczące ostatniego roku współpracy.
Czas w Austrii spędziliśmy naprawdę miło – tym bardziej, że warunki w naszych domach były niemal królewskie (np. prywatne baseny:), wiele zwiedziliśmy, dużo nauczyliśmy się o innych i o nas samych.